Polecany post

104. Książka: Banany i cytrusy, czyli leć do Afryki

piątek, 19 grudnia 2014

16. Znowu w mieście dzikich śliwek

17.11.2014

    Siedzę w dobrze mi znanej z poprzedniego roku knajpce na  Soi Rambuttri w Bangkoku. Godzina przedpołudniowa. Dotarłem tu z lotniska busikiem za rozsądną cenę i zainstalowałem się w swoim ulubionym hotelu - Rambuttri Village. Teraz zajadam pyszne, tajskie śniadanko i piję mocno schłodzone piwko.  Z reguły nie zaczynam dnia od piwka, ale za chwilę idę spać. Nie zamierzam walczyć z jet lagiem (zmęczenie spowodowane różnicą czasu).
  
Garstka technicznych informacji. 
     Rozpoczynam dziś swą kolejną azjatycką przygodę. Tym razem mam w planach: Tajlandię, Birmę, Malezję i Laos. I ….cały miesiąc przygód przede mną. Jeśli chcecie, to jedźcie ze mną, czyli czytajcie kolejne wpisy. A najlepiej, pojedźcie do Azji Południowo-Wschodniej. To jest główny cel mojego bloga. Zachęcić, zaintrygować, zaciekawić, pokazać, że nie trzeba do tego jakichś wielkich talentów, odwagi czy zawrotnych sum pieniędzy. Nie jestem podróżnikiem i na takiego nie chcę się kreować i z tego powodu,  być może do kogoś dotrę. Z radością stwierdzam, że jest garstka osób, którym moje poprzednie wpisy podobały się. I choć nosiłem się z zamiarem zaprzestania pisania, to jednak będę kontynuował proceder. Pochwalę się w tym miejscu (ach, próżności ludzka), że mój wpis o podróży przez jezioro Tonle Sap w Kambodży otrzymał nagrodę na portalu: globtroter.pl. 
Tak jak „w poprzednim sezonie” proszę o wybaczenie błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i innych niedociągnięć. Nie mam nijakiego przygotowania, jeśli chodzi o słowo pisane. W razie pytań, proszę o kontakt : ar.mal@interia.pl. Komentarze pod postami (choć za dużo ich się nie spodziewam) mile widziane. Postaram się umieszczać więcej zdjęć w kolejnych wpisach. A propos, zapraszam do obejrzenia kilkudziesięciu ujęć z Birmy: https://www.youtube.com/watch?v=xuMw9KrVIfo&spfreload=10
Koniec garstki technicznych informacji.
    
   Tak więc kończę śniadanko i niespiesznie udaję się do hotelu. Jeszcze rozmawiam chwilę z kolegą- Birmańczykiem, którego poznałem w zeszłym roku, a który jest naganiaczem do krawca i znikam w czeluściach korytarza. Po chwili śpię snem sprawiedliwego w swoim pokoiku.

    Po południu leniwie krzątam się po dobrze mi już znanych uliczkach. Z radością stwierdzam, że słyszy się polskie głosy. Czyżby to efekt mojego bloga?;) Co jeszcze rzuca mi się w oczy? Mnóstwo sprzedawców aparatów fotograficznych na wysięgniku do robienia selfie, czyli samojebek, jak się to teraz określa. No cóż, znak czasów. Po kolacji w postaci rybki z grilla, udaję się w tą część Rambuttri gdzie grają na żywo soliści i zespoły. Wieczór jest przecudny. Poznaję 3 Niemki, Duńczyka i Holendra i bawimy się długo w noc. Rzekłbym, za długo. Ale tak już ze mną jest, gdy po wielu miesiącach posłuchy, brzmią mi w uszach dźwięki gitar. Potem jeszcze pląsamy na ulicy w rytmie techno, co już nie jest w moim stylu. Ale po takiej konsumpcji, jak dzisiejszego wieczoru, wszystko się może zdarzyć. I się zdarza. Wracam do hotelu o 3 w nocy. 

4 komentarze:

  1. Przez przypadek ( podobno nie ma przypadków jest tylko 'coincidence") trafiłam na Twój/Wasz blog /stronę i tak trzymać! Super! Keep writing.Boska stronka/stronki wypełnione przydatnymi informacjami.Byłam tylko w Tajlandii ale wszystko co piszesz, czuję i chyba Azja południowo-wschodnia jest dla mnie tym co tygryski lubią najbardziej :).
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Ksiazke kupię napewno,tylko gdzie najkorzystniej cenowo ?Bezpośrednio u Wa czy z jakiejś księgarni ?
    Ewa

    OdpowiedzUsuń