Polecany post

104. Książka: Banany i cytrusy, czyli leć do Afryki

środa, 6 kwietnia 2016

70. Ciekawe zwyczaje Etiopczyków



Styczeń, luty 2016


    Góra Entoto wznosi się na 3200 m n.p.m. nad Addis Abebą. Gdy nią jechaliśmy pośród eukaliptusowego lasu zauważyłem ciekawy obrazek. Trzech gliniarzy szło sobie roześmianych i trzymało się za ręce. To dość powszechnie występujący zwyczaj w Etiopii. Osoby tej samej płci, głównie jednak faceci, chodzą trzymając się za ręce. Starzy, młodzi, w średnim wieku, nie ma znaczenia. W hotelu Taitu w Addis Abebie widziałem jak dwóch kolegów wkładało sobie nawzajem kąski indżery z sosem do ust. Nie są to w żadnym wypadku zachowania homoseksualne. Takie są po prostu zwyczaje i kultura. Tolerancja dla homoseksualizmu, jak w wielu krajach Afryki jest niska. Gdy pewnego razu chcieliśmy zainstalować się  na południu Etiopii w jakimś hotelu, pokazano nam dwie ceny za pokój dwuosobowy. Za osoby tej samej płci cena było około 30 procent wyższa niż w przypadku kobiety i mężczyzny. Takie zwyczaje są w niektórych hotelach. Chyba chodzi o zapobieganie homoseksualizmowi. Ale trzymanie się za rączki jest jak najbardziej OK.
  

    Ale wróćmy do naszej góry Entoto. Podjazd pod nią zajmuje kilkanaście minut. Ale jakich minut. Widoki piękne. Po drodze mijamy kobiety z ollllbrzymimi wiązkami suchych części eukaliptusa. Dzieci, w obszarpanych ciuchach, zbierają przy szosie liście tej pięknej rośliny do worków. Będzie to służyło do ugotowania strawy przez ich matki. Gdzieniegdzie ktoś pędził przed sobą stadko osłów. Na samej górze muzeum, pałac Menelika II i kościół Entonto Maryam, w którym za chwilę miała się zacząć msza i ciekawy zwyczaj, który wprawił mnie w osłupienie. Grupka kobiet wykrzykiwała głośno: ,,JJUUU JJUUU JJUUU JJUUU”, czy jakoś tak. Zapytałem przewodnika dlaczego tak krzyczą. Ano, ponieważ w ten sposób wyrażają radość z życia, że są, że żyją, że za chwilę spotkają się z Bogiem. Ciekawe to było dla mnie, tym bardziej, że w kilku innych miejscach dało się słyszeć te radosne zawołania również.
    





  
 Wspomniałem wcześniej o czymś co się nazywa indżera. To narodowe danie w Etiopii. Ich chleb powszedni. Co to jest? Coś na kształt wielkiego placka, czy naleśnika upieczonego, a raczej usmażonego z kwaśnej, sfermentowanej masy powstałej z mąki i wody. Na taki placek nakłada się sosy, mięso, warzywa. Przyznam się szczerze, że mi smakowało, choć niektórzy kręcą nosem na ten kwaskowaty smak ,,placka”. Jada się indżerę oczywiście palcami, zazwyczaj gromadnie. A co do picia? Kawa przede wszystkim. Znana na całym świecie pyszna arabica, którą tu przygotowuje się w tradycyjny, dość skomplikowany dla niewtajemniczonych sposób. No i piwo. Wspaniałe, sprzedawane w butelkach 0,33 l. Mnie najbardziej podchodził St. George i Harar. Pycha.
czat
Po jedzeniu i piciu warto nieco się oddać używkom. Papierosy nie są zbyt popularne, jak zauważyłem, ale za to miejscowi używają narkotyku, zwanego katem (czatem). Są to gałązki z liśćmi czuwaliczki jadalnej, które spożywa się zrywając posztucznie z gałązek. Te listki, znaczy się :) ,,Kopa” nie mają, jak zauważyłem wielokrotnie, ale trzeba było spróbować. Byliśmy chętnie częstowani tym specyfikiem przez miejscowych, albo można było kupić wiązkę za grosze, czyli ichnie birry.
   
taką rybkę zjeść. Cudna w smaku
   Pisząc o etiopskich zwyczajach, szczególnie jeśli dotyczy to południowej jej części, warto napomknąć o fakcie, który wielu może początkowo dziwić a nawet przerażać. Gdy zatrzymywaliśmy się gdzieś po drodze, sporo ludzi było uzbrojonych. Karabiny, maczety, siekiery. Tak, to robiło trochę wrażenie, ale trzeba przyznać, nie czuliśmy się zagrożeni.
     



   No i rzecz, która jest najważniejszą, a którą doświadczy się podróżując po Etiopii. Gdziekolwiek stanie się samochodem, zewsząd zlatują się ciekawskie dzieci. Żebrzą, popisują się, uśmiechają, chcą dotknąć bladego podróżnika, albo poprosić o zdjęcie i…5 birrów za nie. Natręctwo jest adekwatne do rejonu w którym jesteśmy. Czym rejon bardziej turystyczny, tym dzieci bardziej nachalne. Przeżyłem jednak wiele fajnych chwil podczas niektórych spotkań z nimi. Obfitowały we wzruszenia. Czasem tylko trudno było nam się wysikać, czy odcedzić kartofelki, jak kto woli. 



lecą do auta. Szybko... w końcu to Etiopia:)





 
ulubiona zabawa dzieci... toczenie kół...



... dużych i małych.





Nie lubię czuć się jak u siebie w domu gdy jestem za granicą. George Bernard Shaw

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz