Styczeń,
luty 2016
Góra
Entoto wznosi się na 3200 m n.p.m. nad Addis Abebą. Gdy nią jechaliśmy pośród
eukaliptusowego lasu zauważyłem ciekawy obrazek. Trzech gliniarzy szło sobie
roześmianych i trzymało się za ręce. To dość powszechnie występujący zwyczaj w
Etiopii. Osoby tej samej płci, głównie jednak faceci, chodzą trzymając się za
ręce. Starzy, młodzi, w średnim wieku, nie ma znaczenia. W hotelu Taitu w Addis
Abebie widziałem jak dwóch kolegów wkładało sobie nawzajem kąski indżery z
sosem do ust. Nie są to w żadnym wypadku zachowania homoseksualne. Takie są po
prostu zwyczaje i kultura. Tolerancja dla homoseksualizmu, jak w wielu krajach
Afryki jest niska. Gdy pewnego razu chcieliśmy zainstalować się na południu Etiopii w jakimś hotelu, pokazano
nam dwie ceny za pokój dwuosobowy. Za osoby tej samej płci cena było około 30
procent wyższa niż w przypadku kobiety i mężczyzny. Takie zwyczaje są w
niektórych hotelach. Chyba chodzi o zapobieganie homoseksualizmowi. Ale trzymanie
się za rączki jest jak najbardziej OK.
Ale
wróćmy do naszej góry Entoto. Podjazd pod nią zajmuje kilkanaście minut. Ale
jakich minut. Widoki piękne. Po drodze mijamy kobiety z ollllbrzymimi wiązkami
suchych części eukaliptusa. Dzieci, w obszarpanych ciuchach, zbierają przy
szosie liście tej pięknej rośliny do worków. Będzie to służyło do ugotowania
strawy przez ich matki. Gdzieniegdzie ktoś pędził przed sobą stadko osłów. Na
samej górze muzeum, pałac Menelika II i kościół Entonto Maryam, w którym za chwilę miała się
zacząć msza i ciekawy zwyczaj, który wprawił mnie w osłupienie. Grupka kobiet
wykrzykiwała głośno: ,,JJUUU JJUUU JJUUU JJUUU”, czy jakoś tak. Zapytałem
przewodnika dlaczego tak krzyczą. Ano, ponieważ w ten sposób wyrażają radość z
życia, że są, że żyją, że za chwilę spotkają się z Bogiem. Ciekawe to było dla
mnie, tym bardziej, że w kilku innych miejscach dało się słyszeć te radosne zawołania
również.
Wspomniałem wcześniej o czymś co się nazywa
indżera. To narodowe danie w Etiopii. Ich chleb powszedni. Co to jest? Coś na
kształt wielkiego placka, czy naleśnika upieczonego, a raczej usmażonego z
kwaśnej, sfermentowanej masy powstałej z mąki i wody. Na taki placek nakłada
się sosy, mięso, warzywa. Przyznam się szczerze, że mi smakowało, choć
niektórzy kręcą nosem na ten kwaskowaty smak ,,placka”. Jada się indżerę oczywiście
palcami, zazwyczaj gromadnie. A co do picia? Kawa przede wszystkim. Znana na
całym świecie pyszna arabica, którą tu przygotowuje się w tradycyjny, dość
skomplikowany dla niewtajemniczonych sposób. No i piwo. Wspaniałe, sprzedawane
w butelkach 0,33 l. Mnie najbardziej podchodził St. George i Harar. Pycha.
czat |
Po
jedzeniu i piciu warto nieco się oddać używkom. Papierosy nie są zbyt
popularne, jak zauważyłem, ale za to miejscowi używają narkotyku, zwanego katem
(czatem). Są to gałązki z liśćmi czuwaliczki jadalnej, które spożywa się
zrywając posztucznie z gałązek. Te listki, znaczy się :) ,,Kopa” nie mają, jak
zauważyłem wielokrotnie, ale trzeba było spróbować. Byliśmy chętnie częstowani
tym specyfikiem przez miejscowych, albo można było kupić wiązkę za grosze,
czyli ichnie birry.
Pisząc o etiopskich zwyczajach, szczególnie
jeśli dotyczy to południowej jej części, warto napomknąć o fakcie, który wielu
może początkowo dziwić a nawet przerażać. Gdy zatrzymywaliśmy się gdzieś po
drodze, sporo ludzi było uzbrojonych. Karabiny, maczety, siekiery. Tak, to
robiło trochę wrażenie, ale trzeba przyznać, nie czuliśmy się zagrożeni.
No i rzecz, która jest najważniejszą, a
którą doświadczy się podróżując po Etiopii. Gdziekolwiek stanie się samochodem,
zewsząd zlatują się ciekawskie dzieci. Żebrzą, popisują się, uśmiechają, chcą
dotknąć bladego podróżnika, albo poprosić o zdjęcie i…5 birrów za nie.
Natręctwo jest adekwatne do rejonu w którym jesteśmy. Czym rejon bardziej
turystyczny, tym dzieci bardziej nachalne. Przeżyłem jednak wiele fajnych chwil
podczas niektórych spotkań z nimi. Obfitowały we wzruszenia. Czasem tylko trudno było nam się wysikać,
czy odcedzić kartofelki, jak kto woli.
lecą do auta. Szybko... w końcu to Etiopia:) |
... dużych i małych. |
Nie lubię czuć się jak u siebie w domu gdy jestem za granicą. George Bernard Shaw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz