Styczeń,
luty 2016
Targowisko
w Jinka to punkt typu ,,must see” na mapie Doliny Omo. Schodzą się tu głównie
ludzie plemienia Ari, Bana i Hamar. Jest barwnie i egzotycznie. Ale w tej
beczce miodu jest łyżka dziegciu. W zasadzie, to cała szklanka.
Przyjechaliśmy
dość późno do Jinki i wielu ludzi sprzedało już swoje towary i zwinęło swoje
stoiska, ale wielu jeszcze handlowało w najlepsze. Przyszło do nas wielkie
rozczarowanie, w postaci przewodnika po targowisku. Otóż mafia turystyczna (bo
tak to chyba można nazwać) zażądała, że białasi muszą zwiedzać targ w
towarzystwie lokalsa-przewodnika. Cena choć nie była wygórowana (kilkadziesiąt
birrów od łebka) to jednak miny nam zrzedły, bo kto to widział…? Poszliśmy
jednak, gnani ciekawością. No cóż, nie ma co gadać, ten targ to dla nas rozczarowanie
i nic więcej. Za fotki trzeba było płacić, niektórzy ludzie niezbyt
przyjacielscy, towary nie powalały, za to niektóre ceny już tak. Zaproszono nas
na tradycyjne skoki przez bydło do plemienia Hamar za 700 birrów (130 zł !) od
głowy. Nie było zainteresowania z naszej strony. Wprawdzie można było robić
zdjęcia ogólne targowiska, ale i tak, ktoś w pewny momencie się do mnie ,,przyburzył”, gdy ,,fociłem”. Szkoda
słów.
kliknij w zdjęcie |
Targowisko w Gesuba to zupełnie inna para
kaloszy. Mieścina położona jest z dala od uczęszczanej drogi, a szerszemu
turystycznemu gronu, w ogóle nie jest znana.
Ludzie w okolicy są życzliwi,
bardzo ciekawi białego człowieka. Na targ w Gesubie wdepnęliśmy dosłownie na
chwilę. Wyskoczyłem sam z samochodu rozejrzeć się. Spory teren z czerwonawą
glebą był dość zatłoczony. Jeśli chodzi o towary, to handluje się tu głównie
żywnością. Są wiec worki z sorgo, kukurydzą, na płachtach leżą bataty. Sprzedawane
są zioła, przyprawy, kapusta, różne owoce, wśród których dominują mango. Można
tu kupić kurę na obiad, kozę, czy osła. Jednak nie towary mnie tu urzekły, a
ludzie. Uśmiechali się, podchodzili do mnie, chętnie pozowali do zdjęć. Nikt
nie wołał o 5 birrów za ujęcie. Dzieci podchodziły do mnie bardzo blisko i
przyglądały mi się z ciekawością, w dość krępującej bliskości. Jakiś
dzieciaczek złapał mnie za rękę i chciał w moim towarzystwie chodzić, do czego
już sie przyzwyczaiłem w Etiopii. Podchodziłem do stoisk, a wszędzie witano
mnie z uśmiechem i życzliwością. Pewien starzec poprosił mnie o fotkę. Zrobiłem
chętnie, podszedłem do niego i efekt pokazałem mu na wyświetlaczu aparatu.
Chwycił mnie za rękę i przywarł ustami do mojej dłoni. Zaskoczyło mnie to.
Gdy zrobiono mi zdjęcie, zacząłem się drzeć: ,,5 birrów". Rechotali wszyscy:) |
podotykałem tego mopa:) |
wszędzie uśmiechy |
wycałował mnie po ręce |
kur nie brakowało |
chodziłem otoczony gromadką dzieci... |
...bardzo ciekawych białasa |
Ogólnie mówiąc, jak zazwyczaj to bywa,
miejsce mniej turystyczne okazało się fajniejsze niż to turystyczne. Bardziej
mi się podobało. Ale tak to już ze mną jest.
Aha.
Oto króciutka migawka filmowa z dziecięcego oblężenia w Gesubie: https://www.youtube.com/watch?v=HLQVjjAPTa8
,,Migrują bociany, migrują śledzie, a czasem i mnie coś w świat powiedzie.”
Świetny artykuł
OdpowiedzUsuńJak widać targ, targowi nie równy. Trzeba przyznać, że dla nas europejczyków, takie targowisko, można oceniać tylko w kategoriach ciekawostki. Aczkolwiek, jeżeli ktoś byłby na miejscu, to czemu nie ;)
OdpowiedzUsuń