Polecany post

104. Książka: Banany i cytrusy, czyli leć do Afryki

wtorek, 8 marca 2016

66. Merkato, największy targ Afryki



Styczeń, luty 2016


    W męskiej, czteroosobowej ekipie (plus przewodnik) w czasie naszego zwiedzania Addis Abeby postanowiliśmy pozwiedzać największy targ Afryki, Merkato. Lubię targowiska w krajach trzecich, więc chętnie odwiedziłem tenże. Różnił się on znacznie od azjatyckich i dostarczył mi trochę adrenaliny. Przez naszego przewodnika po Addis Abebie (co po polsku można przetłumaczyć jako Nowy Kwiat) zostaliśmy poinstruowani o zasadach bezpieczeństwa na targowisku. Nie ma ono dobrej sławy, jeśli chodzi o bezpieczeństwo portfeli. Nie ma zagrożenia życia, czy zdrowia, ale jest niebezpieczeństwo zostania ogołoconym z kasy bądź aparatu. Albo z tego i z tego:)
    
żebrak

Zaczęło się zabawnie, bowiem przed wejściem na targ zostaliśmy obmacani przez patrol policji, czy nie wnosimy czegoś niebezpiecznego. W mieście odbywał się akurat zjazd krajów afrykańskich, więc wszędzie było pełno policji i wojska. Kolega J. rozbawił nas i stojących ludzi wokół, ponieważ nie chciał dać się obszukać policjantowi. Gestem zażądał, żeby przeszukania dokonała ładna, śniada policjantka. Ubaw mieliśmy po pachy.
    Teren jest naprawdę ogromny. Zwiedziliśmy tylko część targowiska, ze względów czasowych. Kilkanaście fotek pokaże, być może, atmosferę Merkato, więc nie ma sensu rozpisywać się zanadto.
mycie nóg przed meczetem

przed modłami

    Największe wrażenie zrobiła na mnie ,,blaszana” dzielnica. Truizmem jest stwierdzenie, że w Afryce każdy przedmiot ma kilka żyć, ale wiedzieć a zobaczyć, to zasadnicza różnica. Wielkie beczki po ropie są tu myte, krojone, prostowane, nadaje im się nowe formy. Blaszane i metalowe niepotrzebne przedmioty stają się innymi, potrzebnymi towarami. Panuje to niewyobrażalny hałas. Blachy prostuje się waleniem w nie młotem lub prętem. W czasie wizyty tutaj nie słyszałem własnych myśli.
    Ludzie byli przyjaźni i nic złego, oczywiście, nam się nie stało. W porównaniu z azjatyckimi bazarami, trzeba powiedzieć, że ludzie nie lubią tu być fotografowani. Miałem takie zdarzenie. Fotografowałem w oddaleniu od grupy, osiołki pomiędzy dwoma ciężarówkami, a trzech gostków myślało, że czaję się z aparatem na nich. Podeszli do mnie ze srogimi minami. Nie znałem ich zamiarów, więc poczułem lekki przypływ strachu. Wyciągnąłem tajną broń, która jest zawsze skuteczna w takich przypadkach, szeroki uśmiech. Uśmiech choć był głupawy, zadziałał i w tym przypadku.
   
męskie szycie
    
    Inny truizm, Afrykanie lubią handlować. Tak, widać, że to nie tylko handel dla zarobku, ale zjawisko raczej towarzyskie, przynajmniej w niektórych przypadkach. Przekupki plotkują, obgadują, wymieniają poglądy. Zdarzają się uśmiechnięte twarze, ale dla ludzi, którzy jeszcze niewiele widzieli w świecie, tutejsza bieda może szokować. Niektóre kobiety mają na swym ,,stiosku” 2 kilogramy czerwonej cebuli. Jakiż zarobek z tego można mieć? Tym bardziej, że nie ma pewności, że to ich cebula. Najbiedniejszym ,,stoiskiem” jakie widziałem na Merkato, to pani, która siedziała na ziemi, a na jej udzie spoczywały 3 małe gałązki jakiegoś zioła. Mimowolnie przypomniał mi się fragment ,,Pinokia”, którego czytałem moim dzieciom, gdy były małe. Dżeppetto opisywał pewną familię i stwierdził, że to rodzina której się dobrze powodziło. Najbogatszy z nich był żebrakiem.



miejscami klapki grzęzły w błocie

wśród swoich:)




wory, pełno worów

kup pan kurę

ładna, nie?

bataty

nie wiem co to

po prawej zawsze uśmiechnięty Dawit, przewodnik









,,Migrują bociany, migrują  śledzie, a czasem i mnie coś w świat powiedzie”. Wyłowione z sieci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz