Styczeń,
luty 2016
Aż nadszedł w końcu dzień ostatni mojego
pobytu w Etiopii. W mieście Awasa, pewnego poranka, nastąpiło smutne pożegnanie z resztą ekipy.
Ja pojechałem lokalnym busem do Addis Abeby, a oni ruszyli na dalsze
eksplorowanie Etiopii. Zwiedzili piękny Harar (gdzie karmili hieny) oraz tajemnicze
kościoły Lalibeli. Przeżyli jeszcze tydzień niezwykłych przygód. Asia i Jurek
podzielili się kilkoma zdjęciami:
|
takie dziwy, tylko w Afryce |
|
Taitu Hotel. Najstarszy, niezwykle klimatyczny hotel w Addis Abebie. |
|
hieny i człowiek |
|
dżelada brunatna, rodzina: koczkodanowate |
|
kościół wykuty w skale. Lalibela |
|
termitiera |
Ja pojechałem, jako się rzekło, z lokalsami
w kierunku stolicy. Ponieważ byłem białym rodzynkiem, zostałem specjalnie
potraktowany. Posadzili mnie z przodu auta, obok kierowcy i obdarowali wielkim
wiechciem czata, którego oskubałem z liści zanim dotarłem do Addis. Tam, zakręcony
jak słoik z gruszkami, pokręciłem się kilka godzin i dotarłem na lotnisko.
Pożegnałem Afrykę. Wiem, że to nie koniec. ,,Jeszcze tu ku… wrócimy”, jak mawiał
pewien znany aktor, w równie znanym filmie.
Kończy się również moje pisanie o Etiopii.
Może komuś coś się kiedyś przyda, może kogoś zainspiruje jakieś zdjęcie. Może
ktoś zechce odwiedzić zdumiewającą Etiopię. Nie opisałem na tym blogu wiele
rzeczy. Nie pisałem o wyprawie łodzią po jeziorze w parku narodowym Nech-Sar,
pośród wielkich krokodyli i stad hipopotamów. Nie pisałem o show jaki dałem w
mieście Shashamene, które jest ziemią obiecaną ruchu Rastafari, nie opisałem
jak bawią się na tutejszych dyskotekach. Część przygód zostawiam dla siebie… i
wnuków:)
|
dzieciaki w Etiopii są wszędobylskie |
|
za miód można mieć tu żonę, więc... |
|
bananera |
|
piękno Etiopii |
|
biały człowiek brudzi się na ciemno, a czarny- na jasno |
|
ludzie Etiopii... |
|
...są mili... |
|
... i bywają piękni |
Jedno tylko na koniec chcę wspomnieć.
Fenomen cesarza Hajle Sellasje. Rozmawiałem z kilkoma miejscowymi na jego
temat. Ciekawe, bo wszyscy mieli o nim pozytywne zdanie. Był czas za jego
rządów, gdy ludzie na południu Etiopii umierali z głodu. Tymczasem w Addis
Abebie codziennie lądował samolot z Londynu ze świeżym jedzeniem dla psów władcy. Mimo to rozmówcy
wypowiadali się o nim ciepło. Może dlatego, że czerwony terror, który nastąpił
potem okazał się jeszcze gorszy. Jedno cieszy. Nie ma już w Etiopii masowych
śmierci z głodu. Nie ma już czerwonych. Oby nigdy tam nie wróciło ani jedno,
ani drugie.
|
salto mortale |
|
czasem w oczy zajrzał strach... |
|
... w Nech Sar |
|
do zagrody... |
|
...wieczorową porą |
|
pierwszy raz opaliłem się w Afryce. Nie ostatni |
Przysłowie gruzińskie:
Aby poznać człowieka, trzeba zostać jego towarzyszem podróży.